Popularne posty

środa, 29 lutego 2012

Biało-Czerwona Warszawa, 0:0 dla Polski


Przenosimy się na wypełniony 58 tysięczną publicznością Stadion Narodowy w Warszawie. Już w tunelu prowadzącym na boisku zaobserwować można, że obie „biało-czerwone” ekipy będą wygryzać ostatnie źdźbła świeżo zasianej trawy. Jedenastki są już na boisku a wraz z nimi sędziowie tego spotkania. Selekcjonerzy drużyn rozpoczęli pierwsze pacierze – rozlega się hymn – Polacy zasiadajcie przed swoimi odbiornikami telewizyjnymi bowiem pora na iście piłkarską ucztę i ostatni sprawdzian przed EURO 2012!

Wielu ekspertów, jak i zdrowych na umyślę ludzi skazywało Polaków na sromotną porażkę. Jak się okazało, Portugalia nie taka straszna a momentami, można ją i momentami czasem postraszyć. Nie jest to co prawda groza pokroju horrorów z najwyższej filmowej półki, ale być może, było to spowodowane brakiem kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego, którego sytuację nie do zazdroszczenia skrzętnie wykorzystał Ireneusz Jeleń.

Rozlega się pierwszy gwizdek pana Alona Yefeta i pora na pogoń za chlebem – pozdrawiając obecnego na trybunach premiera Donalda Tuska. W pierwszej połowie inicjatywa należała do gości – kanonadę na bramkę dobrze dysponowanego Wojciecha Szczęsnego rozpoczął skrzydłowy Manchesteru United – Nani.  Ten sam zawodnik w 17 minucie meczu wstrząsnął schorowanymi sercami Polaków – jego strzał z 17 metrów ponownie sparował golkiper Arsenalu Londyn.

Przez kolejny kwadrans byliśmy świadkami piłkarskich szachów, jednak gardła przemarzniętych kibiców reaktywował Ludovic Obraniak przedzierając się przez pole karne rywala. Tam przytomnie zgrał do Eugena Polańskiego jednak ten swoim strzałem przestraszył nie tyle Rui Patricio co sympatyków Biało-Czerwonych zgromadzonych tego dnia na stadionie.

Trzy minuty przed zakończeniem pierwszej połowy. Z powodzeniem można by było przygotować zupę marki Vifon – niestety, błogi spokój Polaków przerywa błysk talentu Cristiano Ronaldo. Portugalski as Realu Madryt najpierw ośmieszył naszą defensywę, a potem oddał strzał – średni, tak o – od niechcenia.

Tuż przed zakończeniem pierwszej odsłony popis „chwilowej nieudolności” dali najpierw – Ireneusz Jeleń a potem Nani. Doskonałą okazję do otwarcia wyniku miał ten pierwszy – niestety, byłoby to chyba zbyt piękne, a przecież nam Polakom zależy na dramaturgii do ostatniej minuty. Tej sytuacji nie można nazwać stuprocentową, bo była to sytuacja przynajmniej dwustu procentowa. Napastnik francuskiego Lille najpierw ograł rozpaczliwie interweniującego piłkarza a potem skierował piłkę tuż obok słupka. Szkoda, że futbolówki nie mógł zgrać jeszcze chłopiec podający piłki. Sytuacja ta rozwścieczyła ambicje Portugalczyków i Ci, rzucili się do ataku. Na pozycję „sam na sam” wychodzi ponownie Nani – i na tym zakończmy to zdanie.

W drugiej połowie z zimowego snu obudzili się Polacy. Można ich nie lubić ale warto ich za te kolejne 45 min pochwalić – bowiem wykazali się w niej prawdziwą wolą walki kreując sytuację w których ręce same składają się do braw. Swoich sił na bramkę Rui Patricio próbowali najpierw Rybus potem Grosicki. Brakowało nam jednak najważniejszego – doskonałości. Pyrrusowe ataki Polaków przerwał groźnym strzałem z rzutu wolnego Cristiano Ronaldo. Chwile później w jego miejsce wskoczył Ricardo Quaresma. Ten sam zawodnik na spółkę z Helderem Postigą nieudolnie zagrażali Polakom w dalszej części spotkania. Kamień z serca – Nani opuszcza boisko – teraz, może być już tylko lepiej.

W końcówce meczu tempo już trochę opadło – najcięższe poty zostały już wylane. Zanudzonych kibiców wpatrujących się w tablice wyników na której zamarł wynik 0:0 obudził Sławomir Peszko.  Eks-zawodnik Lecha Poznań po fantastycznym zgraniu Mierzejewskiego strzelił precyzyjnie w sam środek klatki piersiowej Rui Patricio. Szkoleniowiec Paulo Bento mógł być zadowolony z jego postawy, gdyż na 2 minuty przed końcem spotkania popisał się on fantastyczną robinsonada przy strzale Mierzejewskiego, który nie zwiesił nosa na kwintę, a wymownie się uśmiechnął. Na osłodę w końcówce spotkania zobaczyliśmy również Boenisha, który wrócił po 14-miesięcznej przerwie.

Na koniec jeszcze dwa drobne zagrożenia z rzutu rożnego i rozlega się ostatni gwizdek sędziego. Jest dobrze – pomyślał Smuda. Na Stadionie Narodowym remis z drobnym wskazaniem na Polaków, którym nie możemy odmówić ambicji. Powiedzenie „ Polacy przegrywają szybciej niż napędy CD-rom” wydaję się więc być już  nieco nieaktualne a wręcz wyzbywane z głów zagorzałych sympatyków.


Pierwszy gwizdek!

Witajcie, rusza mój blog o tematyce piłkarskiej. Z częstotliwością godną pozazdroszczenia będę starał się zamieszczać tu swoje teksty, które - mam nadzieję, będą zmuszać Was do głębokich refleksji. Wierzę, że w moich tekstach każdy znajdzie tu coś dla siebie a moje lekkie zboczenie związane z ligą angielską będzie dla was prawie niezauważalne. Blog ten będzie obfitował w różnego rodzaju felietony, zapowiedzi a nawet - gorące nowinki z szerokiego piłkarskiego świata. W skrócie wszystko to, co zainteresuje miłośnika piłki kopanej.

Zaczynamy!